Lista blogów » Kamperki.com - lifestyle, moda, uroda, parenting, kulinaria

Nasze piękne, chorwackie wakacje… wyspa Brać

Zobacz oryginał

Uwielbiam podróżować, choćby niedaleko. Zazwyczaj noc przed takim wyjazdem mam totalnie z głowy, nie mogę zasnąć, rozmyślam, analizuję, w głowie mnożą mi się obrazy i historie, które mogą nam się przydarzyć i które przeżyjemy. Wizualizuję prawie całą wyprawę i jednocześnie zamartwiam się, czy aby wszystko zostało dopięte na ostatni guzik i czy głowa może w końcu się uwolnić i wyluzować. Do tego roku, oprócz kilku weekendowych wyjazdów, nie mieliśmy okazji być na wakacjach takich z prawdziwego zdarzenia. Co roku było coś, a to coś zazwyczaj okazywało się być nieplanowanymi wydatkami, zepsutym samochodem, czyli jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze :) W tym roku postanowiliśmy, że będzie inaczej, że zepniemy się w sobie i wreszcie weźmiemy Liwię na wakacje, tak by mogła to odczuć, że jest inaczej, luźniej i to jest nasz czas. Naszej trójki. I udało się!

Możecie się śmiać, wytykać palcami, że głupia cieszy się z wyjazdu, ale dla nas to była naprawdę wielka rzecz. Ja płakałam codziennie. Ze szczęścia. Ale ja, to ja. Jak się z czegoś bardzo cieszę, to zawsze chce mi się ryczeć. Jak głupia widząc Liwię skaczącą po falach z tatuśkiem, zamiast się roześmiać w głos, siadłam na kocyku i zanosiłam się, zalana łzami. Matka to na prawdę głupie stworzenie, na prawdę.

Wracając do sedna – wakacje. Kierunek, jaki obraliśmy to Chorwacja, po pierwsze ze względów finansowych, a po drugie ze względu na paszporty, których nie zdążyłam wyrobić od ślubu :D czytaj lat 4! I jeszcze trzecie, sentymentalne, byliśmy dokładnie w tym samym miejscu, kiedy Liwia mieszkała jeszcze w ciepłych zakątkach mojego brzucha.  ( tak, znów płaczę, bo przecież wspominam te czasy…)

20160812_1055411.jpg

Kierunek: Chorwacja – wyspa Brać – Splitska/ Postira/ Sutivan

W trasie…

Sama droga przebiegła nam zupełnie bezboleśnie! A jak wiecie z poprzedniego wpisu (tutaj), bardzo się bałam tego, jak Liwia zniesie 15 godzin jazdy samochodem. Mieliśmy w końcu do przejechania 1200 kilometrów. W stronę Chorwacji ruszyliśmy o godzinie 19, przez dwie godzinki bawiła się i rysowała, a później zasnęła spokojnie i uwaga – spała do godziny 10 następnego dnia :D Jedyne kilkominutowe przerwy na rozprostowanie i toaletę, wyciągałam śpiocha i nosiłam po parkingu w pozycji leżącej, wysiusiałam i jechaliśmy dalej.  Po godzinie 10 dotarliśmy na prom w kierunku Supetaru, a po godzinie nie morzu byliśmy na miejscu. Dzięki temu, że na trasie ominęliśmy najgorszy punkt – autostrady na Słowenii, nie staliśmy ani przez moment w korku. Gdyby ktoś z Was wybierał się do Chorwacji i zastanawiał jak ominąć autostrady na Słowenii, piszcie śmiało, prześlę trasę :)

20160813_183753.jpg

tablica magnetyczna (opisywałam ją tutaj!) – do kupienia tutaj!

Już na miejscu…

Jeżeli szukacie spokojnego, cichego miejsca, gdzie można wyciszyć myśli i uspokoić oczy, to właśnie tu. Małe, urokliwe miejscowości, pełne tajemniczych uliczek, zakamarków. Ciężko tu znaleźć stragany z kolorowymi, chińskimi zabawkami, amatorzy klubowego życia też nie będą zadowoleni. Ale my, którzy szukaliśmy spokoju i odpoczynku, lepiej trafić nie mogliśmy.

W tym roku  mieszkaliśmy w apartamencie ( pokój z aneksem kuchennym i łazienką) w miejscowości Splitska, w niedalekiej odległości od miasta Supetar, gdzie przypłynęliśmy promem. Pomiędzy miasteczkami są niewielkie odległości, dlatego jest to idealna baza wypadowa do zwiedzania. Mieliśmy to szczęście w nieszczęściu, że kilka dni zupełnie nie sprzyjało opalaniu, dlatego zwiedzaliśmy co się da i ile się da.

Splitska powaliła mnie widokiem, jaki mieliśmy z naszego pokoju. Bardzo mała wioseczka położona na wzniesieniu, które rozciąga się nad miniaturową zatoczką pełną żaglówek, motorówek i innych pływających, których nazw nawet nie znam. Jeden sklep, dwie restauracje i najpiękniejszy prezent, jaki mogło dostać moje dziecko: prawdziwy osiołek pod samym oknem, którego regularnie karmiła marchewką i jabłkiem. Mimo, że turystyka jest mocno rozwinięta w tych terenach, wydaje się, że o tym miejscu zapomniała.

IMG_8448.jpg

IMG_8435.jpg

IMG_8443.jpg

IMG_8458.jpg

IMG_8467.jpg

IMG_8477.jpg

Liwia: spodenki – Pepco | bluza – Zara | butki – Zaxy | nerka – anacomito?

IMG_8527.jpg

IMG_8526.jpg

Dwa kilometry dalej, połączona szutrową, dwukilometrową drogą, prowadzącą wzdłuż wybrzeża, leży Postira. To był nasz cel do zwiedzania, ponieważ trzy lata wcześniej, kiedy Liw jeszcze pływała w brzuchu, mieliśmy okazję spędzić tam parę dni. To właśnie wtedy zakochaliśmy się w tym miejscu i postanowiliśmy wrócić już w trójkę. Oprócz uroków samego miasta, portu, warto wjechać na wzniesienie przy fabryce i sklepie rybnym, o którym niewiele osób wie, a z którego jest taki widok, że zapiera dech w piersiach. Całe miasto, morze a na horyzoncie całe wybrzeże chorwackie od Splitu hen hen w druga stronę.

IMG_8623.jpg

IMG_8613.jpg

IMG_8524.jpg

IMG_8644.jpg

20160809_105755.jpg

Liwia: bluzeczka, spodenki, butki – Zara | strój kąpielowy – Little Gold King

Trzecie miasto, Sutivan, to miejsce, do którego chcielibyśmy wrócić za jakiś czas, a które wydaje nam się najbardziej dopasowane dla rodzin z dziećmi. Wzdłuż całego miasta ciągnie się bardzo długi i szeroki deptak ( właściwie jedyne miejsce, gdzie nie drżałam, że wjedzie w nas samochód, albo mi ktoś wpadnie do morza :) ), na którym spokojnie można biegać do woli. Dużo atrakcji dla dzieci- place zabaw, ogrody. Zdecydowanie miasto jest zorientowane na rodzinny i aktywny wypoczynek. Ale Sutivan ma jedną, wielką atrakcję, dla której pojechaliśmy tam dwa razy i spędziliśmy na prawdę długie godziny: Park Przyrody z mini zoo. Miód na serce dla naszego potworka. Koniki, osiołki, świnki, dziki, krowy, kury, przepiękne białe pawie i mnóstwo innych zwierzątek. Każde można karmić, każde można głaskać, opiekować się i zwyczajnie przebywać w ich obecności. Na dodatek trampoliny, huśtawki i inne atrakcje angażujące całe rodziny. Świetnie się tam bawiliśmy wszyscy za naprawdę symboliczną opłatą.

IMG_9007-horz.jpg

IMG_88211.jpg

IMG_8804-horz.jpg

IMG_87991.jpg

Co mnie jeszcze zauroczyło? 

Plaże! Malownicze, kamieniste zatoczki praktycznie puste! Oprócz nas, każdego dnia, było tam może trzy, w porywach do czterech osób. Bez ścisku, nadmiaru ręczników i leżaków. Morze, drzewa, szum fal, rybki, kraby i my :) I kolor wody, błękitny, turkusowy i granatowy, wszystko w jednej malowniczej zatoczce! 

IMG_86951.jpg

IMG_8681.jpg

IMG_8677.jpg

Liwia: strój kąpielowy – Little Gold King

CUDOWNIE! Jeżeli zastanawiasz się, czy warto jechać do Chorwacji, czy dzieci wytrzymają drogę i czy wypoczniesz, to już się nie zastanawiaj – WARTO! :)

Artykuł Nasze piękne, chorwackie wakacje… wyspa Brać pochodzi z serwisu Kamperki.

Zaloguj się, żeby dodać komentarz.